21.05.2019

2. Oficjalne otwarcie

Ostatnio nie mam za wiele czasu, więc jak tylko udaje mi się porobić trochę zdjęć, wiszą one w jakimś fotograficznym limbo czekając na swój czas. Na szczęście między projektami na uczelnie udało mi się nadrobić zaległości w temacie lalek. Trochę się podziało!

Zacznę od tego, że od ostatniego posta udało mi się zajechać do domu przynajmniej dwa razy. Podczas pierwszego przyjazdu w ręce wpadł mi ten przeuroczy sweterek w paski widoczny na powyższym zdjęciu (muszę przyznać, że je uwielbiam). Oczywiście jego wykonawczynią jest moja mama, która za moimi plecami rzuca jakieś czary i produkuje takie cuda jedno po drugim. Nawet sobie nie wyobrażacie ile cierpliwości i namysłu potrzeba do stworzenia takiego mikro cuda. Ale wrócę do tego tematu później. Dodam tylko, że wydziergała wtedy też plecaczek i torbę, które od razu ożywiły zdjęcia.
Cykałam fotki jak szalona, bo "stylizacja" bardzo przypadła mi do gustu. Miałam dużo weny. Nie wiedziałam nawet, że mam takie fajnie miejsca w ogródku 😀

Po tych zdjęciach zaczęłyśmy pracować pełną parą. O ile się nie mylę jest to pierwszy sweterek, przy którym mama odważyła się pracować super małymi drutami. Dzięki temu nie wygląda topornie i zimowo- mam nadzieję, że zdjęcia oddają jego lekkość! Osobiście jestem zachwycona i napatrzeć się nie mogę.
Wtedy wpadł nam do głowy pomysł. Pokazałam wcześniej mamie Etsy, czyli stronkę, na której ludzie z całego świata wystawiają na sprzedaż swoje rękodzieła. Kategorii i typów tych rękodzieł jest ogrom, ale na Etsy, między innymi, można znaleźć ubranka dla lalek. Pomyślałam, że fajnie by było, jakby mama też mogła pokazać światu swoje twory. Szkoda żeby dalej dziergała do szuflady, ale musiałam już wyjeżdżać i znowu wszystko stanęło w miejscu.
Oprócz tego intensywnie poszukiwałam nowego polipa, bo oczywiste jest to, że jeden to za mało. Niestety wszystko spłonęło na panewce, bo kupiłam... to! 

Znalezione obrazy dla zapytania janome e1030Ja przysięgam, że nie wiem, co we mnie wstąpiło. Myślałam, że to Assa była impulsywnym zakupem, ale w tym momencie pobiłam samą siebie, wydając wszystko ze swojego konta oszczędnościowego. Na początku chciałam cierpliwie zbierać brakującą sumę i przespać się z tym pomysłem, ale moja mama dała sygnał, żebym kupowała już i natychmiast. Więc kupiłam nie spierając się 😘

Przez cały dzień siedziałam i robiłam research szukając "tej jedynej" maszyny. W domu co prawda mam maszynę, ale jest to stary Łucznik, który niestety nie daje rady przy tak drobnych uszytkach. Dodatkowo chciałam mieć maszynę także w swoim mieszkaniu, bo na szycie musiałam specjalnie przyjeżdżać do rodziców.

Wtedy zamiast z nimi spędzać czas, zaszywałam się w pokoju, a to chyba nie o to chodzi.
Odbierając maszynę już tuptałam niecierpliwie, a kiedy dotarłam z nią do mieszkania (a raczej mój narzeczon, ja nie targałam!) przypomniałam sobie, że nie mam czym szyć. I na czym. No ogólnie kicha. Na szczęście znalazłam jakąś zagubioną nić i wyciągnęłam z szafy rozciągnięte legginsy. Byłam w szoku jak poczułam, że materiał wręcz płynie po płytce, a nie zaciąga się i wchodzi do bębenka. Nie sądziłam, że na maszynie można dziabać takie detale. Nie mam do niej żadnych zastrzeżeń i cieszę się, że jednak wpadła w moje ręce.
Tymczasem mama dziabała kolejne swetry, bo gdy znowu przyjechałam do domu, przywitała mnie tym:
Czy wy widzicie, że ten sweterek ma nawet kieszenie? Po prostu kocham.
Gdy zobaczyłam tę koronkę byłam w szoku. Jest przeurocza 💓
Widziałam, że mama już z własnej woli wchodziła na Etsy i przeglądała produkty. Podjęłam się wyzwania- przejęłam inicjatywę zakładając jej własny sklepik. Ogarnęłam szybko temat, porobiłam trochę grafik, przygotowałam zdjęcia... I oto jest! JagnaCrafts! 😊 Koniecznie wejdźcie aby chociaż zobaczyć jej twory.

Mam głęboką nadzieję, że coś z tego wyjdzie i chociaż kilka osób zainteresuje się tym, co razem tworzymy. Niedługo w sklepie pojawi się więcej produktów, więc będzie z czego wybierać. 
Wcześniej wspomniałam o tym jak wielkiej cierpliwości potrzeba do tworzenia tego typu miniaturowych dzieł...

Przysięgam, że mama potrafi siedzieć w fotelu kilka dni i bez przerwy dziubać jedną bluzeczkę. Jej motywacja jest dla mnie niezrozumiała, bo od drutów trzymam się z daleka (jak ona od maszyny), ale nawet nie wiecie jaką satysfakcję jej to daje. Osobiście przy pierwszym pruciu rzuciłabym to w kąt.
Teraz pracuje na naprawdę małych drutach. Wcześniej dziergała grubsze, zimowe swetry, których robienie zajmowało stosunkowo niewiele czasu, ale później podniosła sobie poprzeczkę. Nawet nie wiecie jak wolno to idzie 😆

Nie mogę nie wspomnieć o tacie, który swoją drukarką 3D czaruje nam miniaturowe guziczki i inne drobiazgi. Dzięki niemu Assa nie wala się już po biurku, bo dumnie opiera się na fioletowym stojaczku. Ogólnie wciągnęłam prawie całą rodzinę. Jak przyjeżdżam to wszyscy są zlalkowani i zawalony bibelotami stół w salonie stał się już normą. Myślałam, że będę samotna w tym hobby, ale wyszło wręcz na odwrót. Jak widać lalkowanie może łączyć pokolenia.

Wydaje mi się, że wspomniałam już o wszystkim... Dopowiem tylko, że założyłam wczoraj lalkowego Instagrama, na którego mam zamiar wrzucać co ładniejsze zdjęcia, ale póki co jest pusty. Przyznam, że nie jestem fanką Instagrama. Fakt, że zdjęcia trzeba wrzucać z telefonu mocno mnie denerwuje. Na dodatek muszą być odpowiednio wykadrowane i dodaje mi to tylko roboty.

Niżej wrzucam pozostałe zdjęcia, których nie upchnęłam w poście!